Zielony biegun: artykuł nr 4044
2007-01-11 13:06:14 Ekologia
Pokrywa lodowa Arktyki robi się coraz cieńsza. Lody topnieją nie tylko w wyniku ogrzewania atmosfery, ale również dlatego, że od dołu podgrzewają je gorące prądy morskie. To bezprecedensowe zjawisko od wielu lat badają polscy oceanografowie, którzy są przekonani, że wiąże się ono z działalnością człowieka. Zdaniem doc. dra hab. Jacka Piskozuba z Instytutu Oceanologii PAN, można się spodziewać, że jeszcze za życia dzisiejszych pokoleń Arktyka, a przynajmniej duża jej część, będzie wolna od lodu.
DLACZEGO CIEPŁA WODA PŁYNIE KU ARKTYCE
W latach 80. wznowiono pracę polskiej stacji na Spitsbergenie, gdzie prowadzone
są badania związane z biologią i ekologią Arktyki. Każdego lata, od 1987 roku,
Instytut Oceanologii PAN organizuje badawczy rejs statku RV Oceania na wody
Morza Barentsa i Morza Norweskiego. Naukowcy prowadzą pomiary temperatury i
zasolenia, mierzą też prądy morskie.
„Pomiary prowadzone są od 10 lat, metodą ADCP. Jest to metoda akustyczna, w
której bezpośrednio mierzy się prędkość wody; badaniami kierował prof. Jan
Piechura" – wyjaśnia dr Piskozub.
Jak informuje naukowiec, badania nad prądami w okolicach Spitsbergenu
potwierdzają, że coraz więcej ciepłej wody Golfsztromu (powierzchniowego prądu
morskiego północnego Atlantyku - PAP) przepływa aż do Arktyki. Na razie nie
wpływa to na pokrywę lodową na powierzchni, ponieważ ciepła woda zalega 200-800
metrów w głębi morza.
Dr Piskozub tłumaczy tę anomalię.
„W Arktyce na powierzchni znajduje się zimna, ale bardzo słodka woda, pochodząca
z rzek syberyjskich, a także ze stopniowo topniejącego lodu. Słona woda jest
cięższa od słodkiej, dlatego nie mieszają się one, chociaż cieplejsza woda
powinna być lżejsza i wypływać na powierzchnię. Dochodzi więc do paradoksalnej
sytuacji, kiedy ciepła woda pod spodem nie miesza się z zimną na powierzchni" –
opowiada naukowiec.
Pomiary oceanografów dowodzą jednak, że owa właściwość, która „trzyma lód przy
życiu", stopniowo ulega zmianom.
ZIELONY BIEGUN PÓŁNOCNY?
„W ostatnich latach bardzo duży impuls ciepłej wody przypłynął z cieśniny Frama
na wysokości Spitsbergenu. W 1994 roku zauważono ciepłe prądy głęboko, wzdłuż
Syberii, na Morzu Łaptiewa. Warstwa ciepłej wody robi się coraz grubsza. Unosi
się ona i stopniowo miesza z zimną. Co więcej, jej temperatura rośnie. Kiedy
ciepła woda osiągnie powierzchnię, zacznie topić lód" – przewiduje dr Piskozub.
Jak zaznacza, jest to związane także z innym istotnym dla Europy zjawiskiem
klimatycznym, tzw. Oscylacją Arktyczną.
Jak zauważono, w zależności od różnicy ciśnienia na Islandii i w Portugalii albo
na Azorach, klimat w Europie zimą bywa inny. Kiedy indeks jest dodatni, Północną
Europę nawiedzają niże, jest cieplej i bardziej wilgotno. Południowa Europa jest
wtedy sucha. Ten sam indeks steruje wiatrami nad Arktyką. Jeżeli jest dodatni,
wiatry odpychają lód od Syberii. Następuje wówczas znane oceanografom zjawisko
upwellingu, kiedy to woda z głębi morza podchodzi do powierzchni.
„Zazwyczaj woda głęboko w oceanach jest zimna. Kiedy przy wybrzeżach Peru i
Chile nie ma upwellingu zimnej wody, robi się ona znacznie cieplejsza. Ponieważ
zdarza się to czasami w okresie Bożego Narodzenia, to okres ten nazwano
Dzieciątkiem - El Nino" – mówi dr Piskozub. Dodaje, że zjawisko to obejmuje cały
Pacyfik.
„W Arktyce możemy niedługo mieć nietypowy upwelling ciepłej wody, który będzie
topił lód od strony syberyjskiej. Kiedy lód będzie grzany od góry i od dołu,
można się spodziewać, że jeszcze za życia dzisiejszych pokoleń Arktyka, a
przynajmniej duża jej część, stanie się wolna od lodu" – przewiduje naukowiec.
ODPOWIEDZIALNI JESTEŚMY MY, LUDZIE
Naukowcom nie wydaje się, żeby opisywane zjawiska były naturalne. Dr Piskozub
podkreśla, że w całym holocenie, czyli od końca epoki lodowej, nie zdarzyło się,
aby tak ciepła woda przedostawała się na daleką Północ. Zapewnia, że Arktyka nie
była nigdy wolna od lodu.
„Ocieplenia atmosfery ziemskiej w ostatnich kilkudziesięciu latach nie da się
wytłumaczyć czynnikami naturalnymi" - zaznacza.
"Naukowcy są zgodni, że odpowiada za to dwutlenek węgla, który produkujemy
spalając paliwa kopalne. Atmosfera podgrzewa się od dłuższego czasu, ale ocean
ma dużą odporność cieplną. Mimo to już +udało nam się+ ogrzać duże jego obszary
i w tej chwili obserwujemy tego konsekwencje" – zauważa badacz. Dodaje, że
wyższa temperatura tropikalnych obszarów Atlantyku powoduje dodatkowo większą
liczbę huraganów.
Według oceanografów, ciepło wód morskich bierze się z atmosfery. Z tropików
przepływa ono Golfsztromem w rejony północnego Atlantyku, a później prądem
zachodniospitsbergeńskim do Arktyki. Wzdłuż tego prądu IO PAN prowadzi badania
od wielu lat - ostatnio w ramach europejskiego programu Damocles.
W 2006 roku Polacy uruchomili skomplikowany system, składający się z boi
zanurzonej pod lodem i zakotwiczonej na dnie Oceanu Arktycznego. Boja wyposażona
jest w robota przesuwającego się po linie nośnej, wyposażonego w przyrządy
naukowe. Dzięki takim urządzeniom naukowcy dowiedzieli się, że sygnał ciepłej
wody doszedł w 1994 roku aż do Morza Łaptiewa. Nigdy jeszcze Golfsztrom nie
grzał tak dalekich wód arktycznych.
W programie Damocles Polskę reprezentuje prof. Piechura, natomiast dr hab.
Piskozub odpowiedzialny jest za część atmosferyczną. Z jego pomiarów wynika, że
morze ogrzewa powietrze na zachód od Spitsbergenu.
NIEWIELE MOŻNA TERAZ ZROBIĆ
W badaniach tego typu niezbędna jest długa seria danych, dlatego rejsy będą
organizowane jeszcze przez wiele lat. Jak podkreśla dr Piskozub, na ich
kontynuację udaje się otrzymywać granty europejskie, co dowodzi, że
międzynarodowa społeczność naukowców jest za ich kontynuacją.
„Nawet gdybyśmy natychmiast przestali spalać paliwa kopalne (co oczywiście
spowodowałoby katastrofę naszej cywilizacji), to ten proces i tak jeszcze długo
będzie się pogłębiał. Skala czasowa w oceanie bowiem to co najmniej dziesiątki
lat. Atmosfera być może zaczęłaby się ochładzać szybko, ale morze - dużo
wolniej. Co możemy zrobić? Trzeba zmniejszać nie tyle ilość spalania, co tempo
przyrostu" – apeluje naukowiec.
Jak zaznacza, z dwutlenkiem węgla wiąże się dodatkowe niebezpieczeństwo dla
oceanu. W powietrzu jest on po prostu gazem cieplarnianym. Rozpuszczony w wodzie
morskiej staje się on jednak kwasem węglowym, który stopniowo zakwasza ocean, a
to nie jest obojętne dla żyjących tam roślin i zwierząt.
Dr Piskozub zamierza badać strumienie dwutlenku węgla między morzem, a
atmosferą. Podobne badania są również promowane na świecie, dlatego istnieją
duże szanse na zdobycie finansowania europejskiego z VII PR.
Dzięki uprzejmości: PAP Nauka w Polsce, Agnieszka Uczyńska
Wybrane wiadomości z ekologii
- Brudna woda w Gangesie
- Litwa zaskarży Komisję Europejską w sprawie limitu emisji CO2
- Konkurs: Dobry dla przyrody, dobry dla ciebie
- 7,5 procent energii ze źródeł odnawialnych
- Zmiany klimatyczne: potrzeba więcej badań, lecz pora działać już teraz, mówią ek
- Greenpeace broni zagrożonego gatunku
- Projekt pszczoła