Satelita pomaga zwalczać szkodniki w śląskich lasach: artykuł nr 831
2005-06-13 19:16:50 Leśnictwo
Zanim leśnicy kupili specjalistyczny sprzęt za 80 tys. zł, opryskiwanie lasów było skomplikowanym przedsięwzięciem. Leśniczy musiał pomagać w nawigacji pilotowi, bo był jedyną osobą, która z powietrza potrafiła rozpoznać las, do którego dobrały się szkodniki. Z dokładnością był jednak problem. - Żeby odnaleźć konkretne pole do opryskania musieliśmy wynajmować alpinistów, którzy wdrapywali się na drzewa i montowali nad koronami tyczki z ponumerowanymi flagami.
Oznaczaliśmy w ten sposób mniejszy kawałek lasu, a tyczki wyznaczały jego
krańcowe punkty - opowiada Mirosław Nowak z Regionalnej Dyrekcji Lasów
Państwowych w Katowicach. Jeżeli szkodniki dobrały się do większego i
nieregularnego fragmentu, obsługa naziemna ustawiała balony. Uwiązane na długich
sznurkach powiewały nad drzewami, dzieląc las na kilka pasów. Zdarzało się, że
gałęzie przebijały balony i robotę trzeba było zaczynać od nowa.
- Powoli dorabialiśmy się map numerycznych, urządzenia GPS oraz specjalnego
komputera pokładowego, który przyleciał do nas z Kanady - mówi Nowak. Dzięki
sprzętowi leśniczy nie musi już latać z pilotem, bo system nawigacji
satelitarnej analizuje współrzędne geograficzne i informuje pilota: "jesteś nad
lasem, włączaj opryskiwacz". Na koniec komputer rozliczy pilota z pracy w
powietrzu."
Źródło: www.Gazeta.pl i
www.lasypolskie.pl