Liczenie łosi w Biebrzańskim Parku Narodowym: artykuł nr 6622
2010-02-16 11:46:33 Zoologia
Około 70 osób, głównie studentów z Białegostoku i Poznania oraz pracownicy Biebrzańskiego Parku Narodowego i sąsiadujących z nim nadleśnictw Rajgród i Knyszyn, weźmie udział w rozpoczętym 15 lutego liczeniu łosi nad Biebrzą. Liczenie potrwa kilka dni.
Liczenie jest jednym z elementów szerszych badań naukowych nad łosiami,
które prowadzi z zespołem prof. Mirosław Ratkiewicz z Uniwersytetu w
Białymstoku. Wyniki tych badań zleconych przez Ministerstwo Środowiska,
a finansowanych przez NFOŚ, mają być podstawą do przyjęcia krajowej
strategii wobec tych zwierząt. Niektóre środowiska podnoszą bowiem, że
łosi jest za dużo i należałoby znieść obowiązujący od 2001 roku zakaz
strzelania do tych zwierząt.
Łosie nad Biebrzą liczyć będzie około 70 osób. 15 lutego rano, przed
wyjściem w teren, przeszły szkolenie z metody liczenia. Jak powiedział
PAP prof. Ratkiewicz, nie wiadomo do końca jaką część z założonego
planu liczenia uda się zrealizować. Wszystko zależeć będzie bowiem od
pogody, warunków w terenie. Wiadomo, że jest bardzo dużo śniegu, co
utrudnia poruszanie się i zwierzętom i ludziom. Wszyscy podkreślają, że
w związku z tym, nie chcą płoszyć zwierzyny; spodziewają się też, iż
mogą napotkać zwierzęta wycieńczone. Łosie będą obserwowane w wybranych
miejscach, głównie na terenach suchych, nie na bagiennych. Dziennie
mają się odbywać maksymalnie dwa pędzenia.
Ratkiewicz powiedział PAP, że trudna tegoroczna zima, gdy zwierzęta
mają problemy ze zdobywaniem pożywienia, paradoksalnie może dostarczyć
naukowcom ciekawych wyników i obserwacji.
"Chcemy zobaczyć jakie jest zagęszczenie łosi tam, gdzie nie ma młodego
lasu i tam, gdzie są nasadzenia, czyli w nadleśnictwach sąsiadujących z
Biebrzańskim Parkiem Narodowym: Knyszyn i Rajgród" - mówił Ratkiewicz.
Może się bowiem okazać, że z powodu braku dostępnych łosiom sosen i
świerków w parku, zwierzęta te na przykład czasowo migrują w inne
miejsca. Leśnicy od dawna podnoszą bowiem, że łosie niszczą młodniki
sosnowe, mocno je objadając. "Gdyby badania wykazały, że łosie czasowo
migrują, to już by było coś. Wiadomo bowiem, że wiosną i tak wracają ma
bagna" - mówił prof. Ratkiewicz.
W ramach dotychczasowych badań nad wypracowaniem krajowej strategii
wobec łosi naukowcy uzyskali m.in. próbki odchodów łosi do
transgranicznych badań genetycznych łosi w Polsce i na Białorusi. Już
wiadomo, że w Puszczy Białowieskiej, z powodu wybudowanego przed laty
płotu rozdzielającego polską i białoruską część puszczy, łosie -
podobnie jak żubry - nie mają szans na migrację. Próbki do badań
uzyskano za sprawą współpracy naukowej z Białorusią jaką prowadzi
Zakład Badania Ssaków PAN w Białowieży - podkreślił Ratkiewicz.
Naukowcy prowadzili też badania w rejonie Kruszynian, Krynek i Bohonik
przy wschodniej granicy w Podlaskiem. Jak podkreślił prof. Ratkiewicz,
nieoceniona okazała się wiedza i obserwacje w terenie prowadzone przez
funkcjonariuszy Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej. Okazało się, że
patrolujący granicę pogranicznicy doskonale wiedzą, gdzie bywają tam
łosie.
Według danych Biebrzańskiego Parku Narodowego, na jego terenie bytuje
około 700 łosi. Szacuje się, że drugie tyle jest w pobliskiej Puszczy
Augustowskiej. Łosie w Podlaskiem są częstym widokiem. Bardzo często
wychodzą na drogi, powodując wypadki, pojawiały się nawet w
Białymstoku.
Dzięki uprzejmości: PAP - Nauka w Polsce