Kampania: Pamiętajmy o ...kasztanowcach: artykuł nr 4498
2007-04-27 17:18:47 Botanika
Biuro Inicjatyw Społecznych Kancelarii Prezydenta RP zainaugurowało wiosenną edycję kampanii "Pamiętajmy o ...kasztanowcach". Jej celem jest koordynowanie walki ze szkodnikiem, który dziesiątkuje polskie kasztanowce - szrotówkiem kasztanowcowiaczkiem. "Szrotówek to całkiem ładny złocisty motylek długości 6 mm., jednak jego gąsienice żerujące na kasztanowcach potrafią dosłownie ogołocić drzewo z liści. Taki kasztanowiec nie tylko brzydko wygląda, ale też choruje i często umiera" - mówił podczas środowego spotkania dr Mieczysław Kosibowicz z Instytutu Badawczego Leśnictwa.
Szrotówek został odkryty w latach osiemdziesiątych na dziko rosnących kasztanach w Macedonii. Od tamtej pory trwa jego pochód przez Europę. Zasięg występowania tego szkodnika nieustannie się rozszerza obejmując obecnie prawie cały kontynent. Tam, gdzie grasuje szrotówek wymierają kaszatanowce białe.
W 1998 roku szrotówka zaobserwowano po raz pierwszy w Polsce we Wrocławiu. Rok później był już pospolitym szkodnikiem w okolicach Cieszyna, teraz grasuje w całym kraju. W samym Krakowie porażonych jest 90 proc. kasztanowców.
Akcja "pamiętajmy o kasztanowcach" rozpoczęła się jesienią zeszłego roku,
kiedy zachęcano do powszechnego stosowania najskuteczniejszego jak dotąd środka
przeciwko szkodnikowi - grabienia opadłych liści, w których owady zimują.
"Na wiosnę chcielibyśmy przypomnieć, że liście należy grabić przez całe lato,
jeżeli opadają. Szrotówek wytwarza w ciągu sezonu trzy pokolenia owadów, każde z
nich zostawia pewną liczbę zimujących kokonów" - powiedział dr Tomasz Jabłoński
z Instytutu Badawczego Leśnictwa.
"Na wiosnę można też stosować inne środki przeciwko szrotówkowi, na przykład
pułapki feromonowe, które owija się jak lep naokoło pnia. Przyklejają się do
nich bytujące na pniu przed złożeniem jaj motyle" - radzi Jabłoński.
Jednym ze skuteczniejszych środków walki ze szkodnikiem są tzw. mikroinjekcje,
bardzo polecane przez wynalazcę tej metody polegającej na podawaniu preparatu
owadobójczego wprost do pnia drzewa, dr Gabriela Labanowskiego z Instytutu
Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach.
Od 2000 roku zaszczepiono w ten sposób tysiące drzew. Niektórzy naukowcy
uważają, że ta metoda jest zbyt inwazyjna i niszczy drzewa zamiast je chronić.
"Najnowsze udoskonalenie wstrzykiwanego preparatu pozwala jednak na wykonanie
mniejszej liczby otworów w pniu, czyli jest bardziej przyjazna dla
drzewa-pacjenta" - podkreślał Labanowski.
"Chcemy, aby każdy, kto widzi z okna kasztanowca wiedział, że życie tego drzewa
zależy także od niego. Chcemy, aby dzieci w szkołach +zaadoptowały+ pobliskie
drzewa i pilnowały na przykład, żeby zawsze były wygrabione liście wokół drzew.
Możemy uratować nasze kasztanowce" - podsumowała Ewa Junczyk-Ziomecka,
podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP, która koordynuje kampanią.
Dzięki uprzejmości: PAP Nauka w Polsce