Ściąganie - polska specjalność: artykuł nr 860
2005-06-19 23:11:52 Ciekawostki
Ściąganie jest w Polsce normą. Ściągają uczniowie, studenci, a nawet doktoranci. Minister postanowił z tym walczyć. Na Zachodzie czy w USA ściąganie jest surowo karane i społecznie napiętnowane. U nas wręcz przeciwnie - skuteczne ściąganie jest uznawane raczej za godny podziwu przejaw sprytu niż zwyczajne oszustwo. Minister edukacji chce ukrócić tę plagą i po ostatnich maturalnych wybrykach zaproponował drastyczne zaostrzenie kar. Tylko czy jeden lub drugi zakaz może zmienić długoletnią praktykę tak silnie zakorzenioną w mentalności Polaków?
Znane uczelnie wyższe, zarówno te z Europy Zachodniej, jak i USA, zwalczają
ściąganie wśród studentów bardzo surowo. Ściągający na ogół "wylatuje" z
uczelni; zostaje potępiony i napiętnowany. Jeśli został przyłapany na gorącym
uczynku, to właściwie może pożegnać się ze swoją dalszą, edukacyjną karierą.
Tak jest nie tylko na uczelniach wyższych. Ściąganie jest niedopuszczalne
wszędzie i zawsze. Zresztą uczniowie i studenci rzadko próbują ściągać; liczą po
prostu na swoje umiejętności, wiedzę i inteligencję. Tak zostali wychowani,
takie zasady im wpojono. Większość z nich uważa ściąganie za przejaw słabości i
nieuczciwość wobec innych zdających.
W Polsce ściągi mają często nawet ci, którzy są przygotowani do egzaminów. Jak
sami mówią, czują się pewniej, gdy w kieszeni marynarki tkwią małe, zadrukowane
kartki papieru. Tak na wszelki wypadek... Zresztą sposobów na ukrycie ściąg jest
więcej - w maskotkach, piórnikach, pod spódnicą, napisane na ręce albo na
stole.... Niektórzy posuwają się nawet do tego, że piszą tzw. gotowce, czyli
zawczasu przygotowane prace na przewidywany temat. Inni mają umówione znaki,
którymi się porozumiewają.
Polscy nauczyciele różnie na ściąganie reagują. Niektórzy je tępią, inni -
milcząco przyzwalają, pamiętając swoje szkolne czasy. W grupie tych pierwszych,
bardziej konserwatywnych, znalazł się minister edukacji, Mirosław Sawicki.
Postanowił on, że od przyszłego roku karą za ściąganie będzie unieważnienie
całej matury, a nie tylko egzaminu z przedmiotu, na którym zauważono
niesamodzielną pracę ucznia. Jak powiedział minister, "to i tak nie jest
najsurowsza kara, bo są kraje, gdzie osoba przyłapana na ściąganiu ma trzyletni
zakaz przystępowania do matury". Dodał, że skoro chcemy walczyć z korupcją i
łapówkami, to trzeba zacząć w szkole od surowego karania ściągających.
Karanie za ściąganie nie wywołało w Polsce burzy oklasków i zachwytu. Najpierw
protestowali uczniowie, teraz odezwali się prawnicy. Zdaniem wielu, pomysł
ministra edukacji jest niezgodny z zasadami demokratycznego państwa prawa.
Chodzi o to, że osoby złapane na ściąganiu podczas matury będą musiały ponownie
ją zdawać, a od decyzji dyrektora Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej nie
przysługuje odwołanie.
Prawnicy twierdzą, że co innego złapać kogoś za rękę, a co innego unieważnić
egzamin na podstawie protokołu sporządzonego przez ekspertów oceniających prace
już po zakończeniu egzaminu.
Na szczęście jednak na razie jednak zbliżają się wakacje i o ściąganiu, siłą
rzeczy, możemy zapomnieć...
Źródło: PAP