Kanapki, jogurty, owoce świeże i suszone – zamiast lizaków, chipsów i gazowanych napojów.
Kanapki, jogurty, owoce świeże i suszone – zamiast lizaków, chipsów i gazowanych napojów. Listę produktów, które powinny zapełnić szkolne sklepiki, zaprezentował w czwartek Instytut Żywności i Żywienia. Eksperci chcą w ten sposób walczyć z nadwagą wśród uczniów.
Kanapki – najlepiej z ciemnego pieczywa, z chudą wędliną i świeżymi warzywami, mleko, jogurty, kefiry, serki i desery mleczne, musli, warzywa oraz owoce – świeże i suszone, orzechy, soki i woda – to niektóre z produktów, jakie powinny dominować w szkolnych sklepikach. Listę produktów przygotował Instytut Żywności i Żywienia (IŻŻ), podlegający resortowi zdrowia.
Zgodna z tą listą zmiana oferty sklepików szkolnych może być jednym z elementów przeciwdziałania niepokojącemu wzrostowi nadwagi i otyłości wśród polskich dzieci – mówili eksperci instytutu na konferencji prasowej w Warszawie.
Z badania, przeprowadzonego przez IŻŻ w kilku województwach wynika, że nadwaga stanowi problem aż 17-19 proc. polskich dziewięciolatków, a otyłość dotyczy 6,5 proc. chłopców i 4 proc. dziewcząt w tym wieku. Inne badania potwierdzają, że problem w Polsce narasta, a nadwaga i otyłość dotyczy w sumie 22 proc. dzieci. „Zaczynamy gonić czołówkę Europy” – ostrzegł na konferencji dyrektor IŻŻ, prof. Mirosław Jarosz. „Dotychczasowe działania prowadzone w Europie, związane z przeciwdziałaniem otyłości, nie przyniosły pożądanych wyników” – dodał.
Według zaleceń dietetyków dzieci powinny spożywać pięć zbilansowanych posiłków dziennie. Praktyka jest inna – nie wszystkie dzieci jedzą w domu śniadanie, nie wszystkie mają wykupiony w szkole obiad. Spędzając w szkole 5-8 godzin dziennie, powinny tam zjeść dwa posiłki – mówiła prof. Jadwiga Charzewska z IŻŻ.
Choć asortyment większości sklepików szkolnych nie ma wiele wspólnego ze zdrowym żywieniem, to właśnie one bywają głównym miejscem, gdzie dzieci się posilają. Codziennie lub kilka razy w tygodniu zakupy w sklepiku szkolnym robi od 60 do ponad 70 proc. uczniów – poinformowała Anna Taraszewska z instytutu.
„Z badań wynika, że asortyment sklepików i automatów z przekąskami, stojących na terenie szkół, jest wysoce niezadowalający” – dodała. Dominują tam słodycze, słone przekąski, słodkie i gazowane napoje, produkty typu fast food. I choć można tam kupić wodę, to ponad połowę oferty stanowią słodkie napoje. „Dzieci wybierają to, co w sklepiku dostępne, produkty mało wartościowe i kaloryczne. Zaledwie 1-2 proc. dzieci sięga po te produkty, które są polecane w żywieniu dzieci i młodzieży” – mówiła Taraszewska.
Polscy eksperci wspominali o reformie wybranych sklepików, jaką kilka lat temu przeprowadziły Szwecja i Dania. Ograniczono tam ilość produktów zwiększających ryzyko nadwagi i otyłości. W efekcie w ciągu 2-3 lat skala nadwagi zmniejszyła się o 2 proc., podczas gdy w szkołach nie objętych zmianami dzieci z nadwagą przybyło. Z kolei dzieci z Finlandii, gdzie zakazano sprzedaży słodkich napojów na terenie szkół, mają dziś jeden z najniższych w Europie wskaźników nadwagi i otyłości.
Zdaniem dyrektora generalnego Polskiej Federacji Producentów Żywności, Andrzeja Gantnera, zmiana oferty sklepików, gdzie dominują słodycze i słone przekąski, w dużej mierze zależy od dyrektora szkoły, który może odpowiednio sformułować umowę z ajentem. Warto spisać załącznik, zgodnie z którym ajent prowadzi sklepik pod warunkiem, że w jego ofercie znajdą się produkty z listy IŻŻ.
„Można sobie wyobrazić, że problem rozwiążemy w pół roku, jeśli wszyscy dyrektorzy szkół przyjmą prostą zasadę: każdy ajent ten załącznik podpisuje. Jest to możliwe, przynajmniej teoretycznie, o ile wszyscy dyrektorzy tak podejdą do sprawy” – powiedział. Nie mniej ważne jest egzekwowanie umowy. Tego, czy jest ona stosowana, może pilnować rada pedagogiczna, dyrektor albo samorząd rodziców.
Skuteczna może się też okazać wspólna rekomendacja ministerstw edukacji i zdrowia, przekazywana do szkół przez kuratoria – uważa Gantner. Dodał on również, że aby produkty zalecane przez IŻŻ były w szkołach kupowane, dzieci należy edukować odnośnie zdrowego żywienia. „Dzięki temu ajent nie zbankrutuje, a dzieci nie będą biegały po słodkości do sklepiku obok szkoły” – tłumaczył.
„Chcemy dotrzeć do szkół w różny sposób, najlepiej pod patronatem ministerstw zdrowia i edukacji. Na przykład promując program +Szkoła przyjazna żywieniu i aktywności fizycznej+. W ramach tego programu mieści się kwestia porządkowania sklepików szkolnych” – poinformował prof. Jarosz.